Logo

Logo

poniedziałek, 29 listopada 2010

Minus jeden


Niepostrzeżenie Warszawa stała się uboższa o jedną kawiarnię. Granell Cafe, bardzo sympatyczny, choć nieco zbyt barokowo wystrojony lokal u zbiegu Pięknej i Kruczej, przestał istnieć. Wszystko odbyło się tak szybko, że nie zdążyliśmy nawet przyzwyczaić do obecności Granella w tym miejscu.

Co się stało? Czyżby potężne Green Coffee nie dało żyć konkurencji? W warszawskim zagłębiu butikowym przy Mokotowskiej dobra kawiarnia nie powinna mieć kłopotów z utrzymaniem się na powierzchni. Gdyby ten skrawek Warszawy miał być miejscem przeklętym, należy się obawiać o los niedawno otwartego i bardzo ciekawie prowadzonego The Corner.

Lokal, w którym działała kawiarnia Granell, nie ma szczęścia do najemców. Najpierw funkcjonowała tam restauracja ekologiczna z akcentem na drogie smakołyki. Potem ruszył sushi bar, jeszcze jeden, niczym nie różniący się od reszty lokali z sushi. Po nim przyszedł czas na kawiarnię... W międzyczasie, skrzydła zwinął jubiler otwarty na części powierzchni dawnej restauracji eko. Teraz lokal stoi pusty i ciemny. Czekamy na odważnego, który spróbuje odbuzić to miejsce do życia.

poniedziałek, 15 listopada 2010

Czarna magia


Espresso, Intelligentsia from The D4D on Vimeo.

Nieoceniony Otto von Bismarck powiadał, że ludzie nie powinni wiedzieć jak robi się kiełbasę i politykę. Ale kawa? Proszę bardzo! Doświadczony barista z kawiarni Inteligentsia w kalifornijskim Venice pokazuje i objaśnia jak w siedmiu krokach przyrządzić perfekcyjne espresso.

Zapamiętaj albo zanotuj, a potem sprawdź czy barista w twojej ulubionej kawiarni przypadkiem nie ma braków w kawowej edukacji.

piątek, 29 października 2010

Wartość dodana

Załóżmy, że smak fantastycznej kawy o poranku ci nie wystarcza. Trudno nam uwierzyć w to, że może być coś lepszego od gęstego i aromatycznego espresso rano. Jeśli jednak marzysz o "stuningowaniu" smaku swojej kawy, witamy w ziemi obiecanej. Twoim nowym bożkiem zapewne stanie się kolekcja śmietanek do kawy stworzona na bazie słynnego irlandzkiego likieru Baileys. Producent zapewnia, że jego produkty mają wszystkie zalety Baileysa, poza procentami. Zestaw składa się w ten chwili z siedmiu smaków: klasycznego, karmelowego, orzechowego, wanilionego creme brulee, toffi i czekoladowego. Jeśli czujesz, że właśnie w tej chwili twój wewnętrzny łakomczuch mówi ci, iż musisz spróbować wszystkich, najlepiej na raz, mamy złą wiadomość: śmietanki nie trafiły jeszcze do Polski, na razie można kupić na razie głównie w USA. A może o czymś jednak nie wiemy?

wtorek, 26 października 2010

Już za chwileczkę, już za momencik...

Sądząc po liczbie kawiarni otwierających się w Warszawie, kryzys gospodarczy to zwykła ściema. Właśnie zauważyliśmy kolejny lokal – na rogu Mokotowskiej i Pięknej, w biurowcu, w którym jest już Green Coffee (a obok – Granell Cafe) powstaje coś nowego. Nazywa się tajemniczo, "The Corner – More Than Just Coffee". W środku trwa jeszcze remont a okna zaklejone są folią, więc niewiele da się zobaczyć. Czekamy na odsłonięcie!

piątek, 15 października 2010

Czeko szok




W warszawskiej kawiarni Corner Cafe testowo pojawił się niezwykły smakołyk. To HotChocSpoon, nadziana na drewnianą łyżeczkę czekoladowa bomba, którą należy rozpuścić w mleku, by delektować się niezwykłym smakiem gorącej czekolady. 

Holenderski wynalazek, doceniany przez smakoszy w całej Europie, jest dziełem firmy Chocolate Company, której właściciele przez kilkanaście lat doskonalili technologię przyrządzania czekolady na gorąco. HotChocSpoon to ich najnowsze odkrycie i, jak zapewniają, zarazem najdoskonalsze. Produkt doczekał się blisko pięćdziesięciu odmian smakowych, wśród których są takie rarytasy wersja z pieprzem, wodorostami czy anyżkiem. Jest też propozycja dla twardzieli, z czekoladą o 85-procentowej zawartości kakao produkcji francuskiej Valrhony, jednej z najlepszych na świecie czekoladowych manufaktur. Właśnie ją znajdziesz w Corner Cafe. 

Niestety, właściciele kawiarni zastanawiają się, czy wprowadzać do sprzedaży coś tak dobrego, ale jednocześnie drogiego (orientacyjna cena to ok. 18 złotych), więc HotChocSpoon na razie pełni funkcję  ekspozycji stałej. Mamy jednak nadzieję, że już niebawem się złamią i HotChocSpoon trafi do sprzedaży.
Update: HotChocSpoon trafił do Warszawy, znajdziesz go tutaj !

i tutaj, i tutaj, i tutaj też!

piątek, 8 października 2010

Cookie Monster


Co rano marzysz o tym, by zanurzyć smakowite ciasteczko w filiżance z kawą, ale herbatnik jest zbyt duży? Nie trać wiary. O takich smakoszach jak ty pomyśleli hiszpańscy designerzy ze studia Entresuelo wymyślając filiżankę z otworem na ciastko!

Rzecz na razie jest tak wizjonerska, że możesz ją tylko podziwiać na stronie designerów. O kupieniu nie ma na razie mowy, ale twórcy zapewniają - już niebawem!

piątek, 1 października 2010

Karate mistrz


Masz dosyć nudnych wypieków, które za każdym razem wyglądają, jakby wyjechały z bezdusznej fabryki ciastek? W takim razie potrzebujesz Ninjabreadmen czyli foremek do pierników w kształcie sylwetek wojowników ninja. Dzięki nim w twojej kuchni błyskawicznie zrobi się wesoło niczym w komediach z Jackie Chanem.

Chcesz kupić Ninjabread Menów? Zajrzyj tutaj.

środa, 29 września 2010

Szkoła mistrzów


Chcesz robić świetną kawę? W takim razie ucz się od najlepszych. Kilka patentów na to, by z ziaren wycisnąć maksimum smaku, sprzedał dziennikarzowi Wall Street Journal Andrea Illy, szef Illy, słynnej włoskiej firmy produkującej kawę.

Jego wykład da się streścić do kilku punktów:
  • Zainwestuj w porządny młynek. Tandeta z hipermarketu to marnowanie kawy. Im drobniej zmielisz ziarna, tym więcej aromatu i smaku uda ci się z nich wydobyć (mielenie kawy na pył też nie ma sensu). 
  • Mocno spalone ziarna nie gwarantują wybornego smaku. Zbyt długie palenie kawy zabija przyjemne aromaty czekolady czy migdałów. Staraj się wybierać mieszanki łagodniej palonych ziaren.
  • Jeśli używasz ekspresu ciśnieniowego, pilnuj temperatury wody. Idealny zakres to okolice 90 stopni Celsjusza. Jeśli woda będzie zbyt ciepła, lub, co gorsza, zacznie wrzeć, otrzymasz napój o smaku gotowanego asfaltu.
  • Nie pozwól twojemu espresso ostygnać, pij od razu po zaparzeniu i nie dodawaj do niego cukru czy słodkich syropów. "To nie deser" - napomina Mr. Illy.
Całość do przeczytania tutaj.

wtorek, 28 września 2010

Bezsenność w Seattle

Serwis thedailybeast.com przedstawił niedawno statystyki dotyczące najbardziej "kawowych" miast w USA. Kto wygrał? Oczywiście Seattle, "ojczyzna" Starbucksa i kawowe serce Ameryki, w którym na sto tysięcy mieszkańców przypada aż 35 kawiarni! Obłędna liczba, jeśli zważyć, że Seattle to nie turystyczne eldorado więc kawiarnie utrzymują przy życiu głównie jego mieszkańcy.

Drugie w kolejności jest Portland, gdzie na sto tysięcy mieszkańców przypada 28 coffee shopów. A Warszawa? Okazuje się, że stolica Polski nie wypada na tle miast Ameryki zupełnie źle. W naszym serwisie mamy już sto pięć lokali co po przeliczeniu daje wynik blisko sześciu kawiarni na sto tysięcy mieszkańców w naszym mieście. Zaledwie o cztery mniej niż w Nowym Jorku! Czujesz dumę? :)

Pełne zestawienie najbardziej kawowych miast w USA znajdziesz tutaj.

piątek, 24 września 2010

Think different





Czy, by odnieść sukces na rynku, produkt musi dobrze kojarzyć się klientom? Jak najbardziej! – natychmiast zakrzykną marketingowcy z branży FMCG i brzuchaci dyrektorzy sprzedaży z koncernów produkujących samochody rodzinne.

Okazuje się jednak, że dobre emocje wokół produktu to wcale nie jedyny przepis na sukces. Dobrze wie o tym amerykańska firma, która wypuściła na rynek kawę pod wiele mówiącą nazwą Meth Coffee. Skojarzenie z twardym narkotykiem uzależniającym szybciej niż serial „Na dobre i na złe” jest oczywiste. To wystarczyło, by wokół kawy rozpętała się burza. W niektórych stanach USA rozważano nawet wstrzymanie sprzedaży Meth Coffee a prokurator generalny Illinois nosił się z zamiarem pozwania producentów kawy w związku z rzekomą promocją zażywania twardych narkotyków.

Latwo zgadnąć, że całe to zamieszanie jedynie przysłużyło się niewielkiej firmie z San Francisco, której szefowie okazali się na tyle bezczelni, by wypuszczać na rynek kawę o tak prowokacyjnej nazwie. Dodajmy też, że nie jest to marketing bez pokrycia: Meth Coffee, stanowiąca wyjątkowo energetyczną mieszankę ziaren arabiki z niewielką domieszką liści yerba mate, została przetestowana przez uznane podniebienia w świecie kawy i wyrok był ogólnie pozytywny. Masz ochotę? W takim razie wybierz się tutaj.

Imprezowy piątek vol. 8



Ledwie zdążyliśmy odbyć terapię odwykową, która uwolniła nas od potrzeby bezustannego nucenia "Pack Up", poprzedniego hitu Elizy Doolittle, gdy tymczasem pojawił się nowy przebój Angielki. Piosenka "Skinny Genes" nie ma może finezji kompozycji Reginy Spektor czy dynamiki protest songów grupy Atari Teenage Riot, ale nie można odmówić jej urody. A w świecie muzyki pop to naprawdę wiele.

środa, 22 września 2010

Pod korek



Nie wiesz jak długo w twoim barku stoi otwarta butelka Montepulciano d'Abruzzo, ale trunek był zbyt drogi, by pochopnie wylewać zawartość? Nie ma kłopotu, ten praktyczny gadżet rozwiąże twoje problemy.

A Date With Wine to winestopper tyle, że z datownikiem, który pozwala zaznaczyć, kiedy butelka została przez ciebie odkorkowana. Genialne? W takim razie przygotuj 45 dolarów i udaj się tutaj.

poniedziałek, 20 września 2010

Co pije Europa?




Bionade, niemiecka lemoniada, którą od niedawna chwali się warszawska kawiarnia "Małpi biznes", to produkt o którym można powiedzieć: takie rzeczy się nie zdarzają. A przynajmniej, z całą pewnością, nie zdarzają się w Polsce.

Dla jasności, i dla tych, którzy nie wiedzą o czym mowa: napoje Bionade trafiają dzisiaj do ponad dwudziestu krajów a sprzedaż sięga kilkuset milionów butelek rocznie. Trudno uwierzyć, jak skromne były początki jednego z najpopularniejszych softdrinków na naszym kontynencie.

Wyobraź sobie lokalny, rodzinny i do tego balansujący na granicy plajty browar. Ludzie nie kupują piwa, bo konkurencja robi lepsze, a znikąd nie widać pomysłu na produkt, który mógłby być czymś na miarę przełomu w ponurej egzystencji Privatbrauerei Peter w bawarskim Ostheim von der Roehn.

Nikt nie przykłada szczególnej wagi do eksperymentów, którymi w zapomnianym skrzydle browaru zajmuje się Dieter Leipold, ojczym szefa. Jeszcze mniej osób wie, że Leipold wcale nie szuka nowej receptury na bardziej spienione piwo. Chodzi o coś zupełnie innego. Dieter od pięciu lat prowadzi badania których celem na być przeprowadzenie fermentacji bez uzyskiwania alkoholu. Na badania wydał już półtora miliona euro, co zawiodło firmę kierowaną przez pasierba, Petera Kowalsky'ego, na skraj bankructwa. Eksperymenty przynoszą jednak niespodziewany skutek: w 1995 roku Dieterowi udaje się przeprowadzić fermentację, w wyniku której nie powstaje piwo lecz gazowany napój na bazie słodu jęczmiennego i wody, doprawiony kwasem glukonowym, pochodną glukozy oraz naturalnymi składnikami, które zapewniają lemoniadom smak i kolor.

Tak rodzi się Bionade. Szczegóły tej przemiany są dzisiaj pilnie strzeżoną tajemnicą firmy. Trudno się dziwić, napoje Bionade to obecnie europejska potęga i świetny interes. „Wymyśliliśmy biznes, który nie istniał a dzisiaj wart jest kilka miliardów euro. Zupełnie przypadkiem stworzyliśmy rynek dla eko-napojów” – chwali się Dieter Leipold, obecnie szef świetnie prosperującej firmy. Interes idzie tak dobrze, że już parę lat temu chęć przejęcia go w całości wyraziła Coca-Cola. Nic z tego, Herr Leipold nie zamierza sprzedawać firmy, której podniesienie z kolan kosztowało go tyle wysiłku.

Zanim jednak nastąpiła eksplozja popularności napoju z malutkiego Privatbrauerei Peter, firma musiała przetrwać ciężki okres. Przez trzy lata sprzedaż napojów szła opornie. Aż pewnego dnia doszło do pomyłki: w 1998 roku do hamburskich sklepów i klubów trafiła partia Bionade przeznaczona na rynek węgierski i opatrzona etykietami w języku Beli Bartoka. Trendsetterzy wpadli w zachwyt: nowy, tajemniczy supernapój z egzotycznej Europy Środkowej! W ciągu kilku dni Hamburg ogarnęła lemoniadowa gorączka, która wkrótce rozlała się na kolejne niemieckie miasta a potem - na sąsiednie kraje... Bionade było gotowe na podbój świata.

Wyobrażacie sobie, że taki los spotyka np. Polo-Cocktę? Albo Hoop Colę? Albo Zbyszko Trzy Cytryny?

piątek, 17 września 2010

Dobre kalorie vol. 3


Patrick Cox, kultowy kanadyjski projektant butów, odkrył dla siebie niszę: zamierza odtąd spełniać się w produkcji ciastek. Jego cukiernia "Cox Cookies & Cake" w sercu Soho, londyńskiej dzielnicy uciech każdego rodzaju, już działa i przyciąga tłumy, którym nie wystarcza napełnianie żołądka zwykłymi słodyczami. Nastał czas ciast designerskich! Cox, pupil supermodelek i gwiazd, zapewnia, że do swoich muffinów podchodzi ze starannością równą tej, której wymaga produkcja butów za parę tysięcy dolarów.

Cukiernia w Soho ma być tylko przetarciem przed ofensywą (kto wie, być może globalną), którą marka Coxa zamierza podjąć już niebawem.

Doceniając wyobaźnię i designerski kuszt Mr. Coxa, nadal będziemy się upierać, że w świecie "kapkejków" tron imperatora zajmuje ekipa z warszawskiej kawiarni Goodies.

PS. Zdjęcie zapożyczyliśmy ze strony brytyjskiego miesięcznika Esquire. Sorry i zarazem thank you!

Imprezowy piątek vol. 7




Lato już za nami, ale nam ciągle mało słońca i ciepła, więc z tym większą radością oglądamy nowy klip Kings of Leon do piosenki „Radioactive”. Ech...

wtorek, 14 września 2010

Małe święto


Na stronie www.coffeehell.pl mamy już przeszło sto kawiarni! Może nie jest to jakiś imponujący wynik, Panorama Firm na pewno ma ich wielokrotnie więcej, ale mimo wszystko uważamy że jest się z czego cieszyć. W końcu na razie opisujemy tylko warszawskie kawiarnie. Aż strach pomyśleć co będzie, gdy ruszymy w Polskę. 

To jednak nie oznacza, że cała setka została już dokładnie opisana, zważona i zmierzona. Parę lokali cierpliwie czeka jeszcze na twoją ocenę - na przykład ten, ten albo ten. Zachęcamy!

poniedziałek, 13 września 2010

Biznes rodzinny

Informacja cokolwiek stara, ale mimo to warta wykopania. Koncern Costa Limited ogłosił że zamierza utrzymać należącą do niego od niedawna markę Coffeehaven. To oznacza, że nikt nie zabierze ci twojego ulubionego Tiger Latte. Przy okazji szefostwo Costa Limited zapowiedziało też, że zamierza rozwijać równolegle swoją markę Costa Coffee.

Na rodzimym rynku, w Wielkiej Brytanii, Costa to potęga: ma tam ponad tysiąc lokali a do tego pięćset w kilkunastu krajach Europy. W Polsce wiedzie się jej jednak nieszczególnie: choć firma miała rosnąć jak na drożdżach, na razie skończyło się na trzynastu lokalach w dużych miastach.Tymczasem Coffeeheaven ma w Polsce ponad sześćdziesiąt kawiarni i świetnie czuje się w roli lidera kawiarnianego rynku (jeśli chcesz wiedzieć, co teraz porabiają założyciele Coffeeheaven, zajrzyj tutaj)

Władze Costy zamierzają jednak zarobić możliwie dużo na dobrze prosperującej spółce córce: już niebawem Coffeeheaven ma zacząć „korzystać z prac laboratorium Costa Limited” oraz z palarni kawy, która produkować będzie mieszkankę skomponowaną specjalnie na potrzeby tej sieci. Zobaczymy, czy wierni klienci poczują różnicę.

piątek, 10 września 2010

Imprezowy piątek vol. 6


Upały i letnią beztroskę mamy już za sobą zatem dzisiaj coś w konwencji odpowiedniej do aury. Pisarz Nick Hornby, którego zasług dla wiwisekcji męskiej duszy nie da się przecenić, recytuje swoje przemyślenia na temat Dickensa i zalet oglądania telewizji a Ben Folds, kultowy amerykański singer/songwriter dokłada do tego muzykę. Więcej owoców tej współpracy poznasz już niebawem, gdy na rynku pokaże się płyta obu panów, zatytułowana „Lonely Avenue”. Na razie, na przystawkę piosenka „Things You Think”. Smacznego!

środa, 8 września 2010

W narożniku


Każdy łakomczuch wie, że w brownie najsmaczniejsze są rogi – zarazem smakowicie przypieczone i przepysznie miękkie. Oto wynalazek, który pozwala cieszyć się wyłącznie tym, co w brownie najlepsze. Baker's Edge to praktyczna aluminiowa foremka do pieczenia, dzięki której upieczesz brownie składające się wyłącznie z pysznych narożników. „The best thing since sliced bread” – jak mawiają Anglicy. Do kupienia tutaj, za jedyne 35 dolarów, ale z dostawą do Polski może być pewien problem. Świat jednak wciąż nie stał się globalną wioską.

poniedziałek, 6 września 2010

Kawowa etyka



Przychodzi nam do głowy tylko jedna osoba, kto potrafi popsuć człowiekowi radość z picia porannej kawy, mieszając do tego etykę, politykę, filozofię i, o zgrozo, socjalizm. To Slavoj Zizek, słoweński myśliciel i filozof-celebryta, który, dzięki swoim błyskotliwym tyradom, potrafi sprawić, że nawet komunizm przez chwilę może wydać się sexy.

Pan Zizek bywa porównywany do diabła tasmańskiego: jak napisał o nim "Daily Telegraph", słoweński mędrzec potrafi w okamgnieniu przeskoczyć od Heideggera do czekoladek Hershey's zahaczając po drodze o Hitchcocka i Hezbollah. Są również złośliwcy, którzy nazywają Zizka "Elvisem filozofii". Nie będziemy jednak wypominać mu egotyzmu. Po wysłuchaniu powyższego nagrania, będącego zapisem ubiegłorocznego wykładu na temat roli charytatywności we współczesnym świecie, mamy bowiem wrażenie, że tym razem słoweński filozof utrafił w punkt. 

Slavoj Zizek twierdzi bowiem, że działalność charytatywna przestała być rozrywką (ewentualnie powinnością) wąskiej grupy ludzi zamożnych lub dobrze urodzonych. Została zdemokratyzowana, zarazem stając się potężnym narzędziem marketingu służącym temu, byśmy kupowali jeszcze więcej, lecz zachowywali przy tym dobre samopoczucie. Jako przykład Zizek podaje program Fairtrade, czyli etyczne praktyki w biznesie kawowym, pozwalające producentom kawy otrzymać uczciwą cenę za towar. Dzięki takim działaniom przeciętny konsument kawy, kupując kubek latte grande za, dajmy na to, 8 złotych, może uspokoić sumienie, że zrobił dobry uczynek i uratował od nędzy i głodu rodzinę jakiegoś rolnika z Kolumbii czy Brazylii. Sieci kawowe, przekonuje Zizek, ochoczo szermują hasłem Faitrade wierząc (albo raczej wiedząc), że to nie tylko metoda uczciwego prowadzenia biznesu, ale i sposób na przyciągnięcie klientów a następnie ukojenie ich sumienia, gdyż dzięki Fairtrade, w jednym akcie konsumpcji konsumenci kawy dostają także rozgrzeszenie i wychodzą z kawiarni z poczuciem, że spełnili dobry uczynek i w jakimś sensie uczynili świat lepszym.

Czy to źle? "Źle" - odpowiada Zizek, bo jego zdaniem, charytatywność demoralizuje. Dlaczego? Zachęcamy do poświęcenia słoweńskiemu gawędziarzowi dziesięciu minut a odpowiedź bez trudu znajdziecie sami. Warto obejrzeć ten klip tym bardziej, że wykład Zizka został kapitalnie zilustrowany przez rysownika, który przekłada słowa pana profesora na obrazy. A must see!

piątek, 3 września 2010

Imprezowy piątek vol. 5



Nie wiemy wiele o artyście zwanym Kyle Andrews poza tym, że wygląda jakby młodość bez reszty poświęcił skautingowi i że jego nowy utwór „You Always Make Me Smile” promuje kapitalny klip. W czasie jego produkcji cztery tysiące ludzi stoczyło największą w historii bitwę na baloniki wypełnione wodą. Uwaga: przy produkcji tego klipu skrzywdzono sto dwadzieścia tysięcy balonów, ale efekt przechodzi wyobrażenie. Dobrej zabawy!


PS. Jeśli piosenka ci się spodobała, tutaj możesz ściągnąć sobie remiks tego utworu. Legalnie i za darmo!

czwartek, 2 września 2010

Dobro rzadkie


Było tak: najpierw, w czasie zimowych igrzysk olimpijskich w Vancouver, firma Canon rozdawała przemarzniętym fotoreporterom kubki termiczne do złudzenia przypominające teleobiektywy tej słynnej firmy. Kubeczki zyskały status kultowy i szybko stały się dobrem pożądanym przez wszystkich i zarazem nieosiągalnym, bo po olimpiadzie Canon przestał je oferować. Nie minęło jednak wiele czasu i niezawodny sklep photojojo.com, zaopatrujący miłośników fotografii w pomysłowe gadżety, wyszedł na przeciw pragnieniom wielu i oto przed wami, powstały z martwych, kubek w kształcie obiektywu!

Zdajemy sobie oczywiście sprawę, że na liście wynalazków niezbędnych ludzkości, którą otwiera lek na raka i samochody na powietrze, kubeczek do kawy w kształcie teleobiektywu zajmuje niezbyt wysoką pozycję. Jeśli jednak zważyć, że kosztuje zaledwie 24 dolary, jego atrakcyjność zdecydowanie rośnie.

Do kupienia tutaj.

środa, 1 września 2010

Pamięć absolutna


Poręczna ściągawka, dzięki której już nigdy nie poczujesz onieśmielenia w zderzeniu z najbardziej nawet rozbudowanym kawiarnianym menu i najbardziej wyszczekanym baristą. Wydrukuj i noś w portfelu, a szybko zorientujesz się, że to bardzo praktyczny gadżet.

Znalezione tutaj

wtorek, 31 sierpnia 2010

Wiadomości giełdowe

Informacje o podwyżkach VAT-u w Polsce wszystkim już spowszedniały, ale ta wiadomość z całą pewnością wprawi cię w podły nastrój.

Dziennik "Financial Times" nie lubi się mylić, więc możemy w ślad za nim napisać: Kawa zdrożeje. Tym razem nie chodzi o ryzykowne zabawy funduszy hedgingowych. Zdaniem gazety, słabe zbiory w Kolumbii sprawiły, że na świecie zapanował głód dobrych jakościowo ziaren, których ważnym źródłem do tej pory był ten południowoamerykański kraj. Używając wulgarnego języka: popyt zdecydowanie przewyższa podaż i taki stan ma utrzymać się przez najbliższe miesiące. Mało tego: od marca, ceny kawy na giełdach towarowych wzrosły o 40 procent!

Zaczynasz w tym momencie drżeć o cenę twojego ulubionego Caramel Frappucino w Starbucksie? Spokojnie. Podwyżki odczują przede wszystkim nabywcy kawy paczkowanej. Wiele wskazuje na to, że ceny w dużych kawiarniach pozostaną na tym samym poziomie lub zmienią się zupełnie nieznacznie. Sieci kawiarniane zapewniają, że poszukają oszczędności tak, by ich cenniki pozostały niezmienione. Co jednak poczną niewielkie kawiarnie, które nie dysponują armią kreatywnych księgowych?

piątek, 27 sierpnia 2010

Imprezowy piątek vol. 4



Dzisiejsze wydanie kącika imprezowego stoi pod znakiem przekleństw. Totally NSFW - powiedzieliby Amerykanie i mieliby rację. Ale czy można czynić wyrzuty artyście obdarzonemu takim urokiem osobistym jak Cee-Lo Green, wokalista Gnarls Barkley? Pan Green szykuje na koniec roku kolejną solową płytę, która będzie nosiła tytuł The Lady Killer. Ten utwór promuje zapowiadany album i robi to w najmniej przyzwoity z możliwych sposobów. Ale, ponieważ piosenka ma potencjał, by stać się szlagierem dekady, możemy wybaczyć Cee-Lo zbytnią szczerość wypowiedzi i przemilczeć stek przekleństw, którym w istocie jest tekst do tego utworu. Zwłaszcza, że artysta w tym utworze raczy nas brzmieniami, które przywodzą na myśl złoty okres muzyki soul i budzą wyłącznie pozytywne skojarzenia. Pytasz, jaki tytuł nosi utwór o którym mowa? Odpwiedź brzmi: "Fuck You".

wtorek, 24 sierpnia 2010

Dobre kalorie vol. 2


The Mast Brothers from The Scout on Vimeo.



W krainie Wedla, Goplany i Terravity tego typu historie brzmią jak relacja na żywo z galaktyki Andromedy, ale tym bardziej warto mówić o takich rzeczach.

Oto bracia Mast, dwaj postrzeleni nowojorczycy, którzy wymyślili sobie, że w Williamsburgu, najmodniejszej części najmodniejszego miasta świata, będą ręcznie wytwarzać czekoladę. Nie są cukiernikami – Rick, z wykształcenia pianista, pracował w modnych nowojorskich restauracjach, a Michael zajmował się produkcją offowych filmów. Dla obu czekoladowa manufaktura była marzeniem, które udało się zrealizować. W ponad stuletnim budynku w centrum Nowego Jorku bracia Mast ręcznie wytwarzają czekoladowe dzieła sztuki. Mają pieczę nad całością procesu produkcji – sami decydują od kogo kupić ziarno, najczęściej wybierają rodzinne plantacje lub małe spółdzielnie ulokowane w takich krajach jak Madagaskar, Wenezuela czy Ekwador. Wszystkie tabliczki wytwarzane są ręcznie i starannie pakowane w bogato zdobiony papier.

Wierność tradycji i dbałość o detale to znak rozpoznawczy ich czekoladowego butiku. Obaj wyglądają jak ultrahipstersi (te brody!), ale przecież adres w Williamsburgu zobowiązuje. Jednak, gdy wdziewają służbowe fartuchy i stają za kontuarem z ciemnego drewna, zmieniają się w cukierników z jakiegoś bajkowego sklepu z artykułami kolonialnymi.

Piszemy o tym nie dlatego, by sycić was obrazkami z powyższego filmu (kapitalnego!) o braciach Mast. Zastanawiamy się po prostu, kiedy ktoś w Polsce podejmie się równie odważnego zadania, tj. rzuci robotę w bankowości inwestycyjnej by ręcznie produkować np. czekoladę, szyć dżinsy z denimu z Cone Mills, czy warzyć piwo niepasteryzowane. W kraju, w którym hasło Criollo, może kojarzyć się ludziom co najwyżej z tanim winem musującym, nie powinniśmy raczej spodziewać się cudów. Mimo to, tli się w nas nadzieja, że kiedyś będzie nam dane skosztować czekolady „Made in Poland” zrobionej z wenezuelskich ziaren...

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

There's no business like coffee business


Sądzisz, że ziarna kawowe do ekspresu w twojej ulubionej kawiarni dostarcza bocian? Albo, że właściciele lokalu uprawiają kawowce na zapleczu? Nic z tego. Droga kawy do twojej filiżanki zawsze zaczyna się od Green Coffee Buyera czyli człowieka odpowiedzialnego za zakup surowych ziaren u producenta. Bez jego wiedzy i doświadczenia w kawowym biznesie ani rusz.

Jeśli myślisz, że stanowisko Green Coffee Buyera to niesamowicie ciekawe zajęcie, dzięki któremu można kilka miesięcy w roku spędzać w podróży i odwiedzać egzotyczne kraje – masz rację. Jeśli wydaje ci się, że trzeba pochłaniać litry kawy dziennie, by móc odnosić sukcesy w tej branży – jesteś w błędzie. No i mamy jeszcze jedną dobrą wiadomość: Green Coffee Buyerzy zarabiają naprawdę nieźle.

Wszystkiego dowiesz się z tego niesamowicie ciekawego wywiadu z Markiem Inmanem pracującym dla firmy Taylor Maid Farms, kalifornijskiego dystrybutora kawy uprawianej organicznie.

piątek, 20 sierpnia 2010

Imprezowy piątek vol. 3



Dzisiaj w naszym rozrywkowym kąciku stawiamy na szaleństwo: artystki o pseudonimie M.I.A. nie trzeba chyba ci przedstawiać. Jej zaraźliwy jak gorączka krwotoczna szlagier „XXXO” wylewa się obecnie chyba z każdej stacji radiowej poza Classic FM i Radiem Maryja. Odkryciem może jednak być klip do tego utworu, naszym zdaniem prawdziwe dzieło sztuki i zarazem narkotyk dla oczu. Orkiestra, tusz!

czwartek, 19 sierpnia 2010

Krytyka czystego rozumu

Czy stając przed multijęzycznym i wieloznacznym niczym Księga Psalmów menu w kawiarniach Starbucks odczuwasz coś na kształt uniesienia pomieszanego z lękiem? Koprojęzyk obowiązujący w lokalach słynnej amerykańskiej spółki (Caramel Frappuccino® Blended Cream w rozmiarze Venti czy może raczej Iced Skinny Flavored Latte w kubeczku Grande?) bywa niekiedy frustrujący. Do tego stopnia, że konieczna może okazać się interwencja policji.

Tak zakończyła się wizyta w jednym z nowojorskich Starbucksów dla Lynne Rosenthal, sześćdziesięcioletniej profesorki anglistyki. Wykładowczyni która, jak sama przyznaje, „ma świra na punkcie czystości języka” odmówiła używania marketingowego slangu i recytowania formułek, których domagał się sprzedawca. Jej upór był na tyle duży, że obsługa, zadzwoniła po policję, która siłą oderwała panią profesor od kontuaru. Oficerowie zażądali od akademiczki, by opuściła kawiarnię i obiecała, że jej noga już nigdy w lokalu nie postanie. Dodajmy jeszcze, że pani Rosenthal jest recydywistką: już wcześniej zdarzało się jej prowadzić słowne utarczki z obsługą barów Starbucksa w kwestii nazewnictwa.

Zresztą, przeczytajcie sami.

wtorek, 17 sierpnia 2010

Beirut, Warszawa



Dla wszystkich, którzy, tak jak my, nie mają biletów na dzisiejszy koncert grupy Beirut w Warszawie, środek zastępczy: Zach Condon w swoim żywiole podczas ulicznego wykonania utworu „Nantes”. Sama myśl o tym, że na koncercie może być choćby w połowie tak fajnie, sprawia, że wybuchamy szlochem. Czy ktoś na sali ma chusteczkę?

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Kubki smakowe


Mustache Mugs, wesołe, „wąsate” kubki autorstwa niemieckiego projektanta Petera Ibrueggera, nie sprawią wprawdzie, że rozpuszczalna „Neska” nabierze szlachetności smaku kawy Kopi Luwak, ale przynajmniej dodadzą odrobinę humoru nawet najbardziej ponuremu porankowi w pracy. Zestaw trzech kubeczków do kupienia tu za niecałe pięćdziesiąt funtów.

czwartek, 12 sierpnia 2010

Mikrokosmos

Blog „Zrób to w Warszawie”, z którym sympatyzujemy, wczoraj zwrócił naszą uwagę na nowy trend w mieście: mikrokawiarnie. Tutaj link do tekstu, który opisuje dwa tego typu lokale w Warszawie. Nabraliśmy apetytu, więc obmyślamy już wyprawę krajoznawczą, by zgłębić ten temat.

picture by Małpi Biznes


wtorek, 10 sierpnia 2010

Nadprodukcja


Myślisz, że czerstwe, przypalone i niesmaczne muffiny nadają się wyłącznie do wyrzucenia? A może by tak z nich postrzelać? Nie od dzisiaj wiemy, że w destrukcji drzemie ogromna siła.

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Transgender



Poniedziałek rano, centrum Warszawy, modna kawiarnia w największym zagłębiu snobizmu w mieście. Dizajnerskie wnętrze, meble obite sztuczną skórą, wymyślne ozdoby na suficie, atmosfera wyrafinowania i dobrego smaku. Pachnie dobrą kawą i pysznymi, świeżo wypieczonymi ciasteczkami. Na ścianie telewizor, wielki niczym „Bitwa pod Grunwaldem”, który wyświetla... powtórki ostatniej kolejki polskiej ligi piłkarskiej...

piątek, 6 sierpnia 2010

Imprezowy piątek vol. 2


Zbieramy siły intelektualne na poważny post o etyce kawowego biznesu, co po czwartku (nie bez powodu zwanym "małym weekendem") nie należy do zadań lekkich, łatwych i przyjemnych. Tymczasem, by rozbudzić w sobie siły witalne, proponujemy coś pozytywnie zakręconego. Co? To dłuższa historia.

Firma Converse, producent kultowych trampek, które stały się fetyszem dzisiejszego pokolenia hipsterów, podjęła bardzo ciekawą metodę promowania swoich produktów. Tradycyjne reklamówki kręcone za wielkie pieniądze w Timbuktu, Antananarywie czy Uummannaq i pokazujące zadowolenie ludzi chodzących w obuwiu zrobionym z kawałka gumy i szmatki, Converse może sobie darować. Zamiast tego można przecież zrobić coś dużo fajniejszego, na przykład skrzyknąć kilku modnych artystów i pozwolić im wspólnie nagrać przebojowy kawałek. Pierwszy strzał okazał się rewelacyjny: w zeszłym roku Pharrell Williams, Santigold i Julian Casablancas stworzyli „My Drive Thru'”, małe arcydziełko o sile rażenia bazooki. Reklama? Nie bardzo, po prostu artyści mieli na nogach trampki Converse'a. Najnowszy utwór sławiący słynne buty ma szansę powtórzyć sukces „My Drive Thru'”.

Dobra, trochę odpłynęliśmy od tematu. Damen und Herren: zapraszamy na rozrywkowe śniadanie z udziałem Bethany z Best Goast, Rostama z Vampire Weekend i kochanego przez panie rapera Kida Cudiego. „All Summer”!

środa, 4 sierpnia 2010

Kultura obrazkowa

Zamiast długiego tekstu, dzisiaj krótki, ale bogaty w treści, cytat z klasyka.

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Brutalna prawda




Myśląc o urządzeniu nowej kuchni rozglądasz się za sprawnym operatorem betoniarki a nie za stolarzem rozmiłowanym w pracy z drewnem? To mówi o tobie co najmniej trzy rzeczy. Po pierwsze - prawdopodobnie wiesz, że brutalizm to prąd w architekturze a nie styl walki wręcz. Po drugie - zapewne w skrytości wielbisz Le Corbusiera a na myśl o jednostce marsylskiej czujesz przyjemne mrowienie w krzyżu, który może ukoić jedynie intymny wieczór spędzony z albumem Taschena poświęconym szwajcarskiemu guru modernizmu. A po trzecie - chyba właśnie znaleźliśmy ekspres do kawy, który będzie pasował do twej brutalistycznej duszy.

Espresso Solo to dzieło Shmuela Linsky'ego, studenta telawiwskiego Shenkar College of Engineering and Design. Ten odlany z betonu ekspres do kawy jest na razie konceptem (działającym!) ale mamy nadzieję, że czołowi producenci sprzętu AGD podchwycą trend zapoczątkowany przez izraelskiego projektanta i w swoich kolekcjach zastosują wreszcie surowiec ciekawszy niż żółtawy plastik na kilometr zalatujący tanią chińską produkcją!

piątek, 30 lipca 2010

Imprezowy piątek vol. I


Le Jour D'Apres/Siku Ya Baadaye (Independance Cha-Cha) from BALOJI on Vimeo.

W intencji powrotu ładnej pogody i temperatur przynajmniej podzwrotnikowych odpalamy nasz piątkowo-imprezowy kącik. Na początek coś bardzo ryzykownego: hiphop i cza cza! 
Monsieur Baloji, Belg o kongijskich korzeniach, prawdopodobnie nigdy nie zdobędzie sławy Lady Gagi. Będąc jednak pod wpływem tego szlagieru, dochodzimy do wniosku, że wypada przyjrzeć się bliżej jego twórczości Młody artysta porwał się na coś niesłychanego i poddał hiphopowej liposukcji liczącą bez mała pół wieku kultową afrykańską czaczę. Operacja się udała a to wykonanie na w sobie siłę doppio espresso zaserwowanego w poniedziałkowy poranek. No i jest jeszcze ten obłędny klip nakręcony w sercu Kinszasy...

czwartek, 29 lipca 2010

Dobre kalorie vol. 1

 Otwieramy kącik łasucha na blogu serwisu Coffee Hell.Pisanie wyłącznie o kawie zakrawałoby na perwersję więc chętnie przełamiemy monotonię wrzucając tu najrozmaitsze smakołyki. W tym wypadku smakołyki kulinarne.
Chocri to manufaktura, której twórcy oddani są idei produkcji najwymyślniejszych czekolad. A mówiąc precyzyjnie - tworzenie kakaowych tabliczek pozostawiają klientom, pozwalając im komponować swój przysmak niemal z dowolnych składników. Punktem wyjścia oczywiście jest czekolada - biała, mleczna lub gorzka (która, o czym czekoladowi tifosi świetnie wiedzą, wcale gorzka nie jest). Resztę kompozycji podpowie ci już wyobraźnia - masz do wyboru bez mała kilkadziesiąt składników, od suszonych jabłek przez anyżek i sól morską po fasolki o smaku wasabi. Jak zapewniają właściele, tabliczkę można "skonfigurować" na miliardy sposobów.
Czekolady Chocri wyglądają obłędnie i kuszą bogactwem możliwości. Mają tylko jedną wadę: nie są tanie. Prekonfigurowana, przygotowana przez sklep tabliczka kosztuje blisko cztery euro (+dostawa). Na dodatek właściciele Chocri, niczym pani na poczcie w filmie “Miś” (“Londyn? Nie ma takiego miasta”), upierają się że Polska nie istnieje, bo dostawę robią tylko do takich krajów jak Niemcy, Francja czy Austria.

środa, 28 lipca 2010

Dominatorzy

O popularności sieci Coffeeheaven, powszechnej w Polsce jak sklepy Biedronki, nie trzeba cię chyba przekonywać. Komu to zawdzięczasz? Dwóm spragnionym kawy ekspatom, którzy mniej więcej dziesięć lat temu postanowili otworzyć sieć kawiarni w Polsce, bo nie mieli gdzie się spotykać na pogawędki.

Dzisiaj Richard Worthington i Peter Shaw, bo o nich mowa, znowu rzucają się na głęboką wodę. Właśnie przejęli stery w firmie DP Poland, której zadaniem będzie ponowne wprowadzenie do Polski pizzerii Domino's, według znawców najsmaczniejszej sieciowej pizzy między Uralem a Atlantykiem.

Dlaczego o tym piszemy? Ponieważ mamy niewytłumaczalną słabość do Coffeeheaven i po cichu kibicujemy facetom, którzy własnym rękami zbudowali rynek kawiarni w Polsce. Ich plany rozkręcenia 27 lokali Domino's Pizza do 2012 roku brzmią jak bajka o żelaznym wilku, ale gdy panowie Worthington i Shaw zakładali Coffeeheaven, pomysł by otwierać samoobsługowe kawiarnie w kraju, w którym królowała "plujka" brzmiały równie księżycowo. Powodzenia!

poniedziałek, 26 lipca 2010

Al Cappuccino

Znany amerykański aktor (złośliwi mawiają: znany z jednej miny, którą załatwia wszystkie filmy od "Ojca chrzestnego" do "Ocean's 13") po raz pierwszy w swym długim życiu zdecydował się na udział w reklamie. Przekonały go jednak nie dolary Coca-Coli czy deszcz euro od Mercedesa - Al zdecydował się reklamować kawę. Dla ścisłości dodajmy - australijską kawę Vittoria. Oglądając jednak trzydziestosekundowy spot autorstwa Barry'ego Levinsona ("Rain Man") w głowie nie pozostaje ani marka kawy ani mocno pretensjonalna tyrada Ala lecz to, że producenci chyba zapomnieli uczesać gwiazdę... Z drugiej strony wygląd szarlatana to od pewnego czasu znak rozpoznawczy Pacino, podobnie jak jego słynna mina więc może w tym szaleństwie jest metoda.

Oto Otto

Zrób miejsce w kuchni, bo nadjeżdża kawa po austalijsku! Twój stary ekspres do kawy zardzewieje z zazdrości

Otto to dzieło Craiga Hirona, australijskiego przedsiębiorcy i niespokojnego ducha. Jeśli masz wrażenie, że konstrukcja Australijczyka do złudzenia przypomina słynny ekspres do kawy Atomic zaprojektowany w połowie XX wieku przez mediolańskiego dizajnera Giordano Robbiatiego, nie mylisz się. Hiron postanowił oddać hołd ikonie włoskiego stylu. Mimo, że oba urządzenia wyglądają niemal identycznie, Australijczyk odpiera zarzuty o plagiat. Twierdzi bowiem, że twórczo rozwinął i wzbogacił myśl, która przyświecała twórcom Atomica, dzięki czemu kawa wytwarzana przez Otto smakuje wyjątkowo. Niestety, ta przyjemność jest droga - na Otto trzeba wydać 800 dolarów australijskich (ok. 2000 złotych). Jeśli nie chcesz przepłacać, za wielce udaną replikę Atomika zapłacisz ok. 1200 złotych.

niedziela, 25 lipca 2010

Nauka o kolorach


Jeden z najważniejszych problemów ludzkości nareszcie został rozwiązany! Ten kubek sprawi, że już nigdy nie pomylisz proporcji mleka i kawy

To naprawdę radosna wiadomość, więc wybacz podniosły ton. Odwieczne pytanie “Jaką kawę chcesz?” już nigdy nie wprawi cię w niemiłą konfuzję. To zasługa kubka MyCuppa, dzieła nieobliczalnych angielskich dizajnerów z Suck UK. Genialność tego wynalazku daje się łatwo wyjaśnić - kubek został zaopatrzony w kod kolorystyczny umożliwiający błyskawiczne i precyzyjne skomponowanie odpowiedniej mieszkanki kawy i mleka. MyCuppa (7,50 GBP) pozwala przyrządzić cztery odmiany kolorystyczne kawy - od czarnej po mleczną. Czyż swiat nie stał się przez to lepszy?

Wystartowaliśmy!

www.coffeehell.pl - pierwszy, największy, najlepszy, najbardziej obiektywny i najbardziej wpływowy polski serwis o kawiarniach został oficjalnie rozbujany!

Nie możemy obiecać, że od dzisiaj kawa będzie smakować inaczej, piana w latte zawsze będzie miała grubość powieści Stiega Larssona oraz, że zawsze dostanie ci się największy i najbardziej czekoladowy kawałek brownie. Ale jednej rzeczy jesteśmy pewni.

Od dzisiaj wybór najlepszej kawiarni na niespieszną poranną pobudkę przy filiżance esspresso albo miejsca na wieczorne pogawędki z przyjaciółmi stanie się dużo prostszy. Jesteśmy tego pewni - właśnie do tego służy serwis coffeehell.pl, który niniejszym odpalamy. Nie przewidzieliśmy fanfar z tej okazji, pokazu fajerwerków ani występów uczestników "Tańca z gwiazdami". Mamy jednak przekonanie, że takie zabiegi byłyby całkowicie zbędne, bo przydatność coffeehell.pl szybko docenisz i
staniesz się częstym gościem, opowiadając nam o swoich kawowych przygodach. A tymczasem - czym chata bogata. Zapraszamy na www.coffeehell.pl!